Deluxe

Zewsząd dochodzą głosy o rosnącym popycie konsumpcyjnym, wzroście dobrobytu i coraz mniejszej skłonności do oszczędzania. Zatem i ja postanowiłem na chwilę zakosztować luksusu. Po przeliczeniu dostępnych finansów stwierdziłem, że stać mnie. Może nie na luksus, a raczej – luksusik, ale dobre i to. W poszukiwaniach pożądanego dobra pomogły mi media, które w ostatnich dniach intensywnie promują kawior jako rarytas charakterystyczny dla klas wyższych, będący synonimem bogactwa i jednoznacznie informujący otoczenie, że pałaszujący go osobnik dysponuje odpowiednio zasobnym portfelem.

Mój wybór był więc prosty i oczywisty.

By zachować pozory, uznałem, że po kawior nie udam się osobiście. Skoro luksus, to luksus, bogacze przecież nie stają w kolejkach i nie chowają puszek z kawiorem do reklamówki czy nawet płóciennej torby. Zdecydowałem się na zakupy on-line. Wystarczyło tylko wybrać upragnione delicje, by móc cieszyć się ich smakiem. Znalazłem kilka sklepów i rozpocząłem procedurę selekcji.

Tu chwila refleksji.

Moje dotychczasowe marketingowe doświadczenie z pracy przy markach luksusowych wskazuje, że ich glamour jest jednym z kluczowych przekazów w ich reklamie. Nie należy go ukrywać, a wręcz przeciwnie, obnosić się z nim. Uwypuklać zalety takiego produktu i odróżniać go od reszty konkurencji, nie mogącej nazwać siebie „luksusową”. O takiej formie komunikacji często mówi się, że jest „po wysokiej”. Buduje się ją za pomocą krótkich zdań lub równoważników. Przymiotników nasyconych takimi emocjami jak pewność siebie, duma, a nawet – poczucie wyższości nad pozostałymi. Konsument musi być świadom, że nabywa prestiżowe dobro. Musi mieć satysfakcję z dobrze wydanych pieniędzy.

Gdy więc zmierzałem do wirtualnych delikatesów rybnych, byłem pewien, że czekają mnie kunsztowne opisy, po lekturze których nie mógłbym się doczekać dostawy zamówionego kawioru. A może nawet zainwestowałbym w biały obrus, by tak zachwalany kawior spożyć w odpowiedniej oprawie.

W pierwszym sklepie w oczy rzucił mi się slogan: „kawior z tego łososia jest ceniony za szlachetny pikantny smak, co bardzo wabi smakoszy”. Jeszcze nie poczułem się zwabiony, co najwyżej – zaintrygowany, więc przeglądałem kawiorową ofertę dalej. „Naturalny kawior doskonałej jakości, co jest potwierdzone przez normy fitosanitarne międzynarodowego standardu!” To z kolei wywołało u mnie lekki niepokój – czy spożywane przeze mnie do tej pory nieluksusowe dania nie spełniały norm fitosanitarnych? Kawior łososiowy zachwalany był z kolei jako ten, którego „spożywanie […] nie tylko urozmaica posiłki i zapewnia wyśmienity smak twojego posiłku, ale przynosi także ogromne korzyści dla zdrowia!” Być może sprytnie wplecione w zdanie powtórzenia miały zachęcić mnie do repety? A może była to przewrotna metoda na urozmaicenie zdania? Nie wiem. Kolejny kawior miał mi dostarczyć „wiele przyjemności i satysfakcji”. Jeszcze inne opisy zaskakiwały mnie swoim technicznym językiem: kawior miał „wysoką użyteczność produktu”, był „naturalnym kawiorem pierwszego sortu”, a jego jajeczka „mogą osiągnąć do 7 mm średnicy”. Gdy natrafiłem na opis głoszący „jeśli cenisz sobie kawior wysokiej jakości, bez wątpienia dostrzeżesz wysoką wartość tej oferty”, uznałem, że raczej nie dostrzegam siebie w sferze luksusu, więc po cichu opuściłem sklep tylnym wejściem.

W kolejnym sklepie mogłem jedynie pooglądać słoiczki z ikrą, zapoznać się z gramaturą i dowiedzieć się, że stan produktu to: „dostępny”.

W trzecim delikatesie dowiedziałem się, które kawiory są „najwyższej jakości”. Gdzie indziej natknąłem się na ciekawy opis samego jesiotra i jego życia. Okazało się, że „występuje on w akwenach północnej części Morza Kaspijskiego”. Sam kawior też „występuje”, tyle że już nie w morzu, a po prostu „występuje w sklepie […]”. Większość tamtejszych opisów fanatycznie wręcz koncentrowała się na przybliżeniu mi barwy ziarenek: „farba stalowo-siwa”, „czarna barwa”, „szare perły”, „ciemne perły”, „biało-kremowe perły”. Aż zaczęło mi się mienić w oczach od tych kolorowych pereł. Nota bene, podczas poszukiwania kawioru najwyraźniejszym dowodem na jego luksusowość okazały się właśnie te perły.

Nie dane było mi jednak ich zakosztować. Chyba nie jestem jeszcze gotów na takie luksusy.