Dlaczego warto zatrudnić ninja marketingowca –takiego, co to potrafi pozostać w cieniu?

Taki paradoks: ci, którzy sprawiają, że o marce, produkcie, usłudze czy osobowości robi się głośno i skupia na sobie blask świateł, najczęściej pozostają w ukryciu. Piszę kilka słów o tym, dlaczego warto współpracować z marketingowcem, którego cnotą jest skromność i umiejętność powstrzymania się od chwalenia się każdym zrealizowanym zadaniem. Poniższy tekst jest oparty na moich doświadczeniach i obserwacjach tego, czego oczekują przede wszystkim prezesi, założyciele i właściciele spółek – gdyż to z nimi najczęściej współpracowałem i współpracuję dalej.

 

Prawa przyrody

Krótkie wyjaśnienie postawionej tezy rozpocznę od wędrówki do świata przyrody. „Natura nie znosi próżni” – słusznie. Dlatego większość dzieł posiada swoich autorów. Nie dryfują one bezimienne. Nawet potoczne opinie, jakoby w Średniowieczu twórcy zrzekali się swoich praw na rzecz Boga, są dzisiaj kwestionowane i wskazuje się, że i wówczas ceniono sobie podpisywanie się z imienia i nazwiska. Czy jednak w marketingu każdy wygenerowany content musi być podpisany i przypisany rzeczywistemu autorowi?

Nie.

Bo jest jeszcze jedna bezwzględna zasada obowiązująca w świecie natury. Ta mówiąca o kolejności dziobania. Przełożona na język marketingowy oznacza ni mniej, ni więcej tylko to, że wszelki splendor spływający z opublikowanych treści marketingowych, powinien być kojarzony z reklamowaną marką, produktem czy usługą. To jest przecież najważniejszy bohater kampanii reklamowych. Działania reklamowe mają reklamować nie twórcę czy agencję marketingową, a tego, kto korzysta z usług marketing managera czy speca od PR.

 

Dobra osobiste

Jednym z częstszych zadań, które otrzymuję od klientów, jest redagowanie wypowiedzi dla mediów. Przeprowadzanie wywiadów i ich dopieszczanie. Przygotowywanie eksperckich cytatów i wypowiedzi. To standardowe działanie PR. Jest tego sporo i dotyczy różnych branż, w których należy wykazać się biegłością czy znajomością tematu. Ale należy jeszcze jedno. Należy zachować dla siebie, które pokazujące się medialne wypowiedzi wyszły spod klawiatury PRowca. Przecież celem ostatecznym jest wsparcie naszego klienta i konsekwentne budowanie jego eksperckiego wizerunku.

Niedopuszczalne jest więc obnoszenie się tym, że napisało się dla kogoś wypowiedź dla mediów lub że właśnie ukończyło się prace nad redakcją wywiadu.

 

Spójność przekazu

Jednym z narzędzi marketingowej strategii jest brand hero. Wykreowana na potrzeby marketingu postać lub postacie, stająca się emanacją marki, wypowiadającą się w jej imieniu lub też ucieleśniającą jej zasady. Brand hero sprawdza się szczególnie dobrze w mediach społecznościowych. Im silniej będzie tak stworzona postać utożsamiana będzie z marką, tym lepiej. Co może osłabić taką relację? Zakłócenia w wizerunku brand hero, czyli przypisanie sobie i publiczne obnoszenie się przez agencję marketingową lub dyrektora kreatywnego stworzeniem takiej postaci. Osłabianie przekazu brand hero wskutek informowania odbiorców czy społeczności, że jest to twór sztuczny zrodzony w głowach kreatywnych marketingowców.

 

Nie twierdzę, że agencje marketingowe czy marketing menadżerowie w ogóle nie powinni z niczym się obnosić. Są dla nich stworzone konkursy, przeglądy, są branżowe pisma. Mogą mieć swoje portfolia i case studies. Ale paradoksalnie, marketing rozumiany jako sztuka głośnego mówienia o kimś, wymaga przede wszystkim cichego, skromnego twórcy.