Jak rozgrzać zimnym mailem?

Oto największe wyzwanie marketingowca: jak za pomocą jednego maila, wysyłanego do obcej osoby, wzbudzić zainteresowanie swoją marką, produktem lub usługą?

 

Z ciekawą propozycją wychodzi firma Yesware, specjalizująca się zwłaszcza w wykorzystywaniu mailingu do prowadzenia skutecznych działań marketingowych. Ich specjaliści przygotowali trzy gotowe do wykorzystania wzorce maili, które w ich przekonaniu mogą okazać się skuteczne w rozwiązaniu odwiecznego dylematu: co słać, żeby odnieść sukces?

Przyjrzeliśmy się uważnie tym sugestiom i uważamy, że warto wykorzystać je w codziennej praktyce. Co najważniejsze, są niekonwencjonalne, co automatycznie może uczynić je atrakcyjniejszymi dla odbiorcy oraz skuteczniejszym dla wysyłającego.

Yesware proponuje, by negatywy przekuć w pozytywy. A dokładniej, by wykorzystać powszechną skłonność do narzekania i to na niej zbudować trwałą relację. Marketer polujący na konkretną firmę lub specjalistę powinien w tym celu przyjrzeć się uważniej jego mediom społecznościowym: przejrzeć Facebooka, przeanalizować Twittera, poczytać bloga. Zobaczyć, z czym dana osoba ma problem, co jej doskwiera, na co się skarży. Ma to być rzekomo bezcenna wiedza: staje się ona punktem zaczepienia. W mailu przywołujemy kłopot trapiący daną osobę, podzielamy jej ból i sugerujemy, że także w jej firmie przydarzyć się mogą podobne niedogodności. Po czym płynnie przechodzimy do informacji, że posiadamy takie rozwiązanie, które mogłoby pomóc w ich usunięciu. I pytamy uprzejmie, czy możemy umówić się na spotkanie, by opowiedzieć o nim więcej.

Powyższe rozwiązanie wymaga nieco czasu na zrobienie researchu nt. pożądanej osoby, może też wydawać się nieco naciągane, a sam mail o lekko troskliwym charakterze może zostać odebrany podejrzliwie – lecz czemu by nie spróbować?

 

Drugi sposób to złamanie obowiązujących norm w celu przyciągnięcia uwagi odbiorcy. Yesware proponuje w tym celu rozeznanie się, jaki jest ulubiony zespół bądź artysta osoby, z którą chcemy nawiązać biznesowy kontakt. Gdy już się to nam uda, wybieramy jeden konkretny utwór z repertuaru, po czym dokonujemy jego kreatywnej parodii lub przeróbki. W kilku słowach na początku maila przyznajemy się, że i my, podobnie jak odbiorca, jesteśmy fanami artysty X, po czym przechodzimy do pochwalenia się własną wersją tekstu. Po kilkunastu linijkach przedstawiamy się szerzej, informując o naszej ofercie i pytając, czy byłoby możliwe spotkanie w celu jej głębszego omówienia.

Taki mail to odwołanie się do wspólnych zainteresowań, przyciągnięcie uwagi oraz zaskoczenie niebanalnym przekazem marketingowym. Trzeba jednak uważać, by przy ewentualnych kreatywnej przeróbce tekstu nie popaść w śmieszność, wywołując tym samym efekt odwrotny do zamierzonego.

 

I wreszcie trzeci koncept – opiera się on na porównaniu oferowanego przez siebie produktu lub usługi do idola szczególnie ważnego dla naszego odbiorcy. Znów wyruszamy na łowy w celu rozeznania się, kogo lubi bądź z kim identyfikuje się nasz pożądany klient. Następnie, wzbogaceni o taką wiedzę, piszemy maila, w którym najpierw chwalimy się znajomością upodobań naszego e-mailowego rozmówcy, po czym udowadniamy, że oferowany przez nas produkt ma tak naprawdę wiele wspólnego z jego idolem. Wskazujemy na kilka konkretnych cech, zyskując przy tym wiarygodność. Jeśli będziemy wystarczająco przekonujący, możemy liczyć, że osoba czytająca maila od nas zakocha się w naszym produkcie tak mocno jak wielbi danego artystę. A potem będzie już z górki.

Najpoważniejszym minusem takiego rozwiązania wydają się… preferencje muzyczne odbiorcy. Co będzie, jeśli okaże się ona miłośnikiem muzyka wywołującego kontrowersyjne opinie, poruszającego się w nieco kiczowatej stylistyce lub kojarzonego głównie ze skandalami? Dopiero wtedy musimy wykazać się kreatywnością przy konstruowaniu marketingowego przekazu…