Marketingowcu, bądź jak Kojot Willy

Na pewno znasz tę postać. Jej całe życie było poświęcone tylko jednemu celowi. W dążeniu do jego realizacji nie przeląkł się kilkutonowych kowadeł. Ani kilkudziesięciometrowych klifów. Ani niezmiennie twardym i równie niegościnnym betonem. Od rana do wieczora, na jawie i w śnie, w zdrowie i chorobie jego umysł był obłąkany tą samą myślą: dorwać Strusia Pędziwiatra[1]. Nie zajmował się niczym innym. Jakiekolwiek rozproszenie, utrata energii byłoby dla niego czymś niedopuszczalnym. Nie mógł sobie na to pozwolić.

Musiał. Przecież. Złapać. Strusia.

 

Pracując nad danym zagadnieniem musisz wykazać się podobnym poziomem skupienia. Im bardziej będziesz pochłonięty ideą, usługą czy produktem, tym łatwiej będzie Ci znaleźć sposób na jego promocję. Co więcej, przekonasz się, że poziom zaangażowania koreluje z poziomem chęci do pracy nad danym tematem.

W czym przejawia się taka pełna koncentracja? Mówiąc skrótowo – chcesz stać się marką. Poznać ją w 100%. Móc przewidywać, jak się zachowuje i jakie reakcje wywołuje. Gdzie bywa i z kim się spotyka. Co ją cieszy, a jakie troski doprowadzają ją do łez. Możesz zapytać, czy to aby nie zbyt pasywne zachowanie. Zdecydowanie odpowiem: nie. Dopiero gdy posiądziesz taką wiedzę, będzie można w pełni świadomie prowadzić reklamowo daną markę.

Nie da się tego robić na pół gwizdka, nie czując silnych więzów z powierzonym Ci produktem bądź usługą. Takie podejście grozi popełnieniem nieświadomych błędów albo szybkim zerwaniem relacji. Twój zleceniodawca dostrzeże po prostu brak zaangażowania i podziękuje Ci za dotychczasowe zaangażowanie. Ale zawsze możecie być przyjaciółmi, rzuci Ci na pocieszenie.

 

Skoro mowa o uczuciach, można stwierdzić, że Kojot na swój przekorny sposób kochał Strusia. Nie mógł bez niego żyć, nieprawdaż? Jeśli sprytny nielot zniknąłby nagle z pustynnego krajobrazu, to jaki byłby dalszy sens egzystencji drapieżnika?

Spróbuj w ten sposób postrzegać relację między Tobą a przedmiotem Twoich marketingowych starań. Niech to on wyznacza Ci sens wszystkich działań.

 

Doświadczałem tego za każdym razem, gdy mierzyłem się z nowym zleceniem, bez względu na to, czy były to wielkopowierzchniowe centra handlowe, usługa rozpoznawania głosu czy rowerowy maraton po małopolskich górach. Każde z nich zmuszało mnie do pełnego zanurzenia się w ich świecie. Poznania zasad działania, zajrzenia w każdy kąt, a co najważniejsze – zrozumienia. Dlatego niezbędne jest, by wstać zza biurka i tak jak Kojot Willy włożyć fizyczny trud w odkrycie, z czym masz do czynienia.

 

Nie wyobrażam sobie wiarygodnego reklamowania wyścigów rowerowych, jeśli sam nie przejdę trasy, po której ścigać się mają zawodnicy. Jeśli nie będę w miasteczku rowerowym, wśród rowerzystów szykujących się do startu. Jeśli nie będę jechał za nimi na quadzie. Jeśli nie będę ich dopingował na bufetach, podając butelki z wodą. Wreszcie, jeśli nie będę przechadzał się między nimi po zakończonym etapie, wsłuchując się w ich uwagi oraz gratulując ukończenia wyścigu.

By dobrze wypromować taki wyścig, muszę stać się rowerzystą. By reklamować cokolwiek, muszę się tym stać.

 

To także jedna z lekcji przekazanych przez Davida Ogilvy’ego, legendarną postać ze świata reklamy, nieraz nazywanego nawet jej ojcem. Twierdzę, że najlepsze reklamy pochodzą z osobistego doświadczenia. Część z moich udanych prób jest efektem prawdziwych doznań z mojego życia – twierdził. Kiedy indziej dodał jeszcze, że jeśli chcesz zachęcić kogoś do kupna czegoś, to wydaje mi się, że powinieneś stosować jego język, ten sam język, którym posługuje się on na co dzień, ten sam język, w którym on myśli.

Nie osiągniesz tego stopnia zaawansowania bez obłąkańczego podążania za swoją marką.

 

Jak to robią zawodowcy fani?

 

Prąd w palcach

W listopadzie 2015 roku światło dziennej ujrzała reklama Tesli. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że producent samochodów nie zapłacił za nią ani centa. Dlaczego? Została przygotowana przez fanów marki. Ich fascynacja elektrycznymi pojazdami okazała się tak wielka, że poświęcili swój prywatny czas na stworzenie reklamy. Każdy, kto obejrzy reklamę, musi przyznać, że prezentuje się ona profesjonalnie. Zdecydowała nie powstawała na kolanie, w przerwie między jednym a drugim zleceniem.

Można ją obejrzeć tutaj: https://vimeo.com/140983024

 



[1]          W sumie, trudno dziwić się uporowi Kojota. Strusie mięso zachwalane jest jako wyjątkowo smakowite i bogate w składniki odżywcze. Charakteryzuje się niską zawartością tłuszczu, cholesterolu i sodu. Ma także mało kalorii – jedynie 92 kcal na 100 g. Zwykła wieprzowina się nie umywa.