Marketingowcu, bądź jak taksówkarz z Mexico City

Mexico City to według raportu Traffic Index z 2016 roku, najbardziej zakorkowane miasto. Tamtejsi kierowcy spędzają w drodze do pracy z powodu korków średnio 59% czasu więcej niż w sytuacji, gdyby ulice były przejezdne. W skali roku daje to 219 godzin w podróży na trasie dom-praca-dom. Czyli prawie pięć i pół tygodnia.

Dlatego kierowca taksówki w Meksyku musi doskonale orientować się w topografii miasta. Wiedzieć, gdzie skręcić, by nie utknąć zatorze. Umieć wykazać się sprytem i zagwarantować pasażerowi, że zostanie on dostarczony na czas, na miejsce, na pewno.

Takich samych umiejętności będzie oczekiwać od Ciebie Twój zleceniodawca. Na pierwszym spotkaniu wprost powie Ci, dokąd zmierza i że musi tam być za miesiąc, za kwartał, za rok. A Tobie nie pozostanie nic innego jak tylko kiwnąć głową, chwycić pewnie kierownicę w ręce i ruszyć do celu. Im lepiej się orientujesz w marketingowych zakamarkach, im skuteczniej omijasz ślepe uliczki i im rzadziej tracisz czas na cofanie się po wykonaniu złego skrętu, tym lepiej dla Ciebie. Bo to lepiej dla klienta.

 

W jaki sposób meksykańscy taksówkarze zdobywają takie umiejętności? Łatwo powiedzieć: znają miasto od podszewki. Ale poznali je, gdyż żyją w nim, wydeptali w nim niejedną ścieżkę, kilka ładnych wieczorów poświęcili też na studiowanie mapy. Słowem, przyłożyli się do tego tak bardzo, że mogliby Cię z pewnością oprowadzać po Meksyku z zamkniętymi oczami.

 

Na pewno zobaczyłbyś więcej niż stojąc bezczynnie w korku.

 

A jak Ty możesz zdobyć taką wiedzę? Odpowiedzi nie trzeba szukać daleko, udzieli Ci jej jeden z niekwestionowanych autorytetów, sam Mahatma Gandhi: Żyj tak, jak gdybyś miał umrzeć jutro. Ucz się tak, jak gdybyś miał żyć wiecznie.

I tyle Ci wystarczy.

 

Jak to robią zawodowcy?

 

Naczytały się

Odpowiednim podejściem wykazały się dwie studentki z University of Gloucestershire, Alis Hâf Rees i Amy Armstrong-Jeffery. Zdobyły one prestiżową nagrodę DMA Breakthrough Award, przyznawaną młodym twórcom za najciekawszy i najbardziej perspektywiczny pomysł na kampanię marketingową. Ich strategia, zatytułowana „The Economist. To be read” zyskała największe uznanie. Zaproponowany szereg powiązanych ze sobą działań wynikał z kilku starannie wyselekcjonowanych faktów społecznych:

a) kobiety nie prenumerują ani nie kupują gazet, których nigdy wcześniej nie czytały – ale mogłyby się skusić na ich przeglądnięcie, gdyby pojedyncze numery były za darmo;

b) kobiety spędzają więcej czasu niż mężczyźni, przyglądając się sobie w lustrze w miejscu pracy lub w publicznych toaletach;

c) podczas podróży w metrze, kobiety krzyżują nogi, zajmując mniej miejsca niż mężczyźni.

Na podstawie tych danych młode panie przygotowały darmową gazetkę The Freeconomist (podobną do polskiego Metro) rozdawaną w londyńskim metrze. I łatwą do czytania na skrzyżowanych kolanach. Taka pozycja sprawiała też, że kobiety nie zajmowały całego siedzenia, co pozwalało na umieszczenie komunikatów reklamowych na siedziskach. Pozyskaniu nowych czytelniczek służyć miały również interaktywne billboardy, partyzanckie naklejki na lustrach i szybach oraz hastag #ToBeRead, służący do znakowania i promocji haseł czy tekstów powiązanych z kampanią.